wtorek, 31 stycznia 2012

Szukam domku wakacyjnego

Jest, jest wyczekana słoneczna zima. Tylko mogłoby być odrobinę cieplej bo -12 stopni w południe (-20 stopni w nocy) to dla mnie zdecydowanie za mało.
Ciągle mi zimno, siedzę zawinięta w ciepły koc z kubkiem gorącej herbaty i marzę...
O tym by to lato było cieplejsze niż ubiegłe...bo poprzednie było chłodne
By nie było tyle komarów... bo w zeszłym roku była plaga od maja do sierpnia
By opalić się na słoneczny brąz... bo biel moich nóg mnie poraża
By wykąpać się w morzu, jeziorze, rzece... bo w poprzednie wakacje mi się nie udało (nie jestem morsem)
By spakować się w małą walizeczkę...bo bikini i olejek do opalania, szorty i kilka sukienek nie zajmują dużo miejsca
By nie pakować... polarów, swetrów, kurtek przeciwdeszczowych, ciepłych butów
By wyjechać gdzieś daleko gdzie nie trzeba się martwić o powyższe...
Oczywiście z moimi chłopakami i z przyjaciółmi żeby było weselej...
By zamieszkać w wakacyjnym domku, takim jak te poniżej...






















niedziela, 29 stycznia 2012

Trufle cytrynowe

Kolejne trufle. Cytrynowe z serka mascarpone i białej czekolady.
Przepis z blogu moje wypieki.
Część obtoczyłam w cukrze pudrze, a część w gorzkiej czekoladzie.




Składniki na około 25 sztuk (mi wyszło więcej):
  • 250 g serka mascarpone
  • 1 szklanka pełnego mleka w proszku
  • 200 g białej czekolady
  • skórka otarta z 2 cytryn
  • świeżo wyciśnięty sok z 1 cytryny
Do obtaczania:
  • 150 g dowolnej czekolady, roztopionej w kąpieli wodnej lub cukru pudru

Czekoladę roztopić w kąpieli wodnej. Z cytryn otrzeć skórkę, z jednej wycisnąć sok.
W misie miksera umieścić serek mascarpone, mleko w proszku, dodać roztopioną czekoladę i zmiksować na puszystą, jednolita masę. Powoli i stopniowo dolewać sok z cytryny, cały czas miksując. Dodać skórkę otartą z cytryn i zmiksować.
Masę przełożyć do miseczki, przykryć folią spożywczą, schłodzić przez 2 - 3 godziny w lodówce. Kiedy masa zgęstnieje na tyle, że będzie można z niej formować kulki, wyjąć z lodówki. Formować trufelki wielkości orzecha włoskiego, układać na talerzyku. Schłodzić (można przez całą noc).
Schłodzone trufelki obtaczać w czekoladzie roztopionej w kąpieli wodnej lub w cukrze pudrze. Warto je 10 minut wcześniej włożyć do zamrażarki, by czekolada zastygała na nich natychmiastowo.
Przechowywać w lodówce.






Trufle z wiórkami kokosowymi

Zdecydowanie mój faworyt!
Ciasteczkowe trufle otoczone wiórkami kokosowymi. Przygotowanie ich zajęło mi kilka minut, a efekt - super!


Składniki na ok 20szt
  • 200 g pokruszonych ciastek
  • ok. 150 g – 200g serka homogenizowanego
  • 100 g czekolady białej roztopionej
  • 1 łyżeczka cukru z wanilią
  • wiórki kokosowe
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Ciastka drobno pokruszyć, mogą to być biszkopty lub inne ciastka.
Wymieszać serek homogenizowany i roztopioną czekoladę oraz cukier waniliowy z ciastkami. 
Formować kulki wielkości orzecha włoskiego i obtoczyć w wiórkach kokosowych. Schować do lodówki na całą noc (wtedy są najlepsze) a minimalnie na pół godziny.
Smacznego.










piątek, 27 stycznia 2012

Przyszła zima...

Kilka dni temu spadł pierwszy porządny śnieg w tym roku, temperatury spadły poniżej zera. 
Nie tak dawno temu pisałam, że tęsknię za białym puchem, no i mam co chciałam. Chociaż gdy musiałam dziś odśnieżać samochód, nie byłam aż tak zachwycona :-)
To zdjęcie z wczorajszego wieczornego spaceru z psem.




A to dzisiejsze, z naszego lasu.
Wsiadłam na sanki i poczułam się dwadzieścia lat młodsza. Synek też zachwycony, chociaż trochę sypało po oczach. To były jego pierwsze zjazdy na sankach w życiu!




wtorek, 24 stycznia 2012

Mam dwa lata!

24.01.2010r, godzina 21.25 - to data urodzin mojego synka.
Dziś kończy dwa lata.



Patrzę na niego i nie mogę uwierzyć że tak malutki człowieczek ma już tak silny charakter, wie czego chce, co mu się  podoba  i stara się  swoje plany wcielić w życie.  Plany to chyba za poważne słowo, dla niego się liczy tu i teraz. Z każdym dniem uczy się czegoś nowego i nieustannie mnie zadziwia.
Staram się być bardziej cierpliwa, bo tej cechy mi brak. Czasami łapię się na tym, że w codziennym pośpiechu  zapominam o tym co najważniejsze, np. nieustannie poganiam go na spacerze a dla niego liczy się każdy listek, patyczek, ptaszek… On się nigdzie nie śpieszy, odkrywa świat.
Jest dla nas wymarzonym, cudownym dzieckiem. Najpiękniejszym, najmądrzejszym, najsłodszym...

Teraz już smacznie śpi, dotleniony po wieczornym spacerze...
Kolorowych snów kochanie :-)


niedziela, 22 stycznia 2012

Blok czekoladowy

Dziś Dzień Dziadka, wczoraj był Dzień Babci.
Zrobiłam dla nich blok czekoladowy - napewno pamiętają ten smak z dawnych lat :-)
Wszak to  słodycz, która robiła furorę na stołach w czasach PRL-u.




Składniki:
1 szklanka cukru
250 g masła
pół szklanki wody
5 łyżek kakao
500 g "niebieskiego" (pełnego) mleka w proszku
suche wafle lub herbatniki
bakalie: rodzynki, orzechy, migdały i inne
Masło rozpuścić w garnuszku. Dodać cukier, wodę, kakao, wymieszać i ostudzić (może być lekko ciepłe). Do dużego garnka wsypać mleko, bakalie, pokruszone wafle lub herbatniki.



Ja do swojego bloku dałam trzy paczki herbatników, następnym razem dam dwa bo ciasto odrobinę sie kruszyło. Dodałam rówież garść rodzynek i kilka pokrojonych daktyli.
Na to wylać masę maślaną, dokładnie wymieszać i wlać/upchnąć do formy keksówki wyłożonej folią aluminiową lub papieram do pieczenia.Najlepiej wkładać partiami i mocno wciskać palcami tak by ciasto było dobrze ubite. Schłodzić w lodówce minimum trzy godziny.
Smacznego.







środa, 18 stycznia 2012

Wspomnienia z dzieciństwa...

Za kilka dni mój synek kończy dwa lata.

Z przerażeniem patrzę  na półki z zabawkami w jego pokoju i zastanawiam się z czego by się ucieszył, co by go zainteresowało na dłużej.
Moi rodzice wprost nie mogą uwierzyć ile ich wnuczek ma zabawek (choć w porównaniu do innych znanych nam dzieci nie jest ich aż tak dużo J). I chyba mają trochę racji, mówiąc że on po prostu nie wie czym ma się bawić – taki ma wybór.
Dzisiejsze dzieci nie szanują zabawek, myślą że wszystko im sie należy. Półki sklepowe wprost uginają się od ogromu zabawek. Telewizja atakuje reklamami, kilkanascie kanałów z bajkami... 
Jak w tym wszystkim zachować umiar i mądrze wychować dziecko?
Wspominam nasze dzieciństwo i chociaż w sklepach niewiele było, to nigdy się nie nudziłam i uważam że pod pewnymi względami to były lepsze czasy.
Prezenty były od święta, na urodziny czy gwiazdkę, wyczekane.  Dbałam o wszystkie, a kilka z nich mam do dziś.
Pamiętam pierwszą lalkę Agatę, zrobioną na wzór Fleur, którą dostałyśmy z siostrą na spółkę. Ile ona dała nam radości! Godzinami szyłam dla niej ubranka, budowałam domki z książek i samochód z pudełka po butach.
Nigdy nie zapomnę paczki z kolorowymi ścinkami materiałów i szmatek od mamy, kolorowych bloków, bibuł, kredek - wszystko tak bardzo cieszyło, bo nie było tak łatwo dostępne.
Lalki wycinane z papieru, pieczenie ciasteczek z błota, szałasy w pobliskim lesie , namioty z koca i sznurka… niewiele było nam potrzebne do zabawy.
Nikt nie wypytywał dokąd idziemy i z kim, dookoła mieszkało tylu rówieśników…
Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy.
Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, jeżyny, poziomki. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Budowaliśmy szałasy, łaziliśmy po drzewach.
Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał nam karę.
Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie go w
obowiązkach wychowawczych. Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo—jak
zwykle.
Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie
wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.
Swoje sprawy załatwialiśmy regularną bijatyką w lasku. Rodzice trzymali
się od tego z daleka. Nikt, z tego powodu, nie trafiał do poprawczaka.
W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do sąsiadów. Nie
potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy
grzecznie spać.
Mogliśmy dotykać innych zwierząt. Nikt nie wiedział, co to są choroby
odzwierzęce.
Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić dzień dobry. A każdy dorosły
miał prawo na nas to dzień dobry wymusić.
Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał,
gdy powykrzywiały się nam gęby. Trzymaliśmy się z daleka od fajki
dziadka.
Skakaliśmy z balkonu na odległość. Łomot spuścił nam sąsiad. Ojciec
postawił mu piwo.
Do szkoły chodziliśmy kilometr piechotą. Ojciec twierdził, że
mieszkamy zbyt blisko szkoły, on chodził pięć kilometrów. Nikt nas nie odprowadzał.
Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał chodzić na
lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni maltretowaniem
dziecka w tym wieku. My również.
Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków.
Czasami próbowaliśmy to jeść.
Jedliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył
kalorii.
Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi. Nikt
nie umarł.
Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli,
że dla nas, to wstyd.
Nie oglądaliśmy telewizji, poza dobranocką, szkoda było na to czasu.
Musieliśmy całować w policzek starą ciotkę na powitanie—bez beczenia i
wycierania ust rękawem.
Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą. Od zabawy mieliśmy
siebie nawzajem.
Nikt nas nie chronił przed złym światem. Idąc się bawić, musieliśmy
sobie dawać radę sami.
Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza
nimi, wolność była naszą własnością.
Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy, przypadkowi przechodnie i
koledzy ze starszej klasy. Rodzice chętnie przyjmowali pomoc
przypadkowych wychowawców.
Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli
studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i
wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów.
Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani.
My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze
nie wiedzieli, jak należy nas dobrze wychować. To dzięki nim spędziliśmy
dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek,
żłobków, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu.
A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!








niedziela, 15 stycznia 2012

Tarta z jabłkami

Klasyczna francuska tarta z jabłkami. Jest pyszna i pięknie się prezentuje.
Nie muszę nic więcej dodawać, przepis do skopiowania. Absolutnie!

Autor- Liska
Tarte aux pommes/na podst. The fundamental techniques of Classic Pastry Arts, The French Culinary Institute/



Ciasto:
- 150 g masła
- 90 g drobnego cukru
- szczypta soli
- 2 duże żółtka
- 250 g mąki pszennej
- 1 łyżka wody

Połączyć wszystkie składniki - można ręcznie lub mikserem. Należy jednak pamiętać, by ciasta nie zagniatać zbyt długo.
Jeśli jest zbyt suche, można dodać jeszcze jedną łyżkę wody.
Ciastem wylepić okrągłą formę do tarty o średnicy 25 cm. Wstawić do lodówki.

W tym czasie przygotować nadzienie:

- 400 g jabłek do szarlotki np. szarej renety (lub dowolnych)
- sok z 1/2 cytryny
- 75 g cukru
- 1 laska wanilii, przecięta wzdłuż

Jabłka obrać i pokroić w małą kostkę (o szer. ok. 5 mm)
Wrzucić do garnka, wsypać cukier, z laski wanilii wyjąć nasionka i dodać do jabłek. Wlać 4 łyżki wody i dusić na małym ogniu ok. 15 minut.

Piekarnik nagrzać do 175 st C.
Ugotowane jabłka włożyć do formy z ciastem. Następnie na wierzchu ułożyć w okrąg, zaczynając od brzegu formy, cienko pokrojone plastry jabłka (2-3 jabłka), posypać łyżką cukru i wstawić do piekarnika na 50-60 minut.

Można ciasto psmarować gorącym, przetartym dżemem morelowym.





czwartek, 12 stycznia 2012

Już jutro...




Z tęsknoty za białym puchem...

Dziwna ta zima w tym roku... właściwie jej nie ma i nie było. Śnieg spadł raz, ale po kilku godzinach nie został po nim ślad.  Dziś na termometrze 6 stopni, szaro i ponuro.
Brakuje mi światła (ale tego naturalnego) i słońca. Wolałabym lekki mróz, dużo słońca i śnieg skrzypiący pod butami.
Znalazłam kilka zdjęć w sieci zimy, takiej jaką lubię najbardziej.
Może jeszcze nadejdzie...








poniedziałek, 9 stycznia 2012

Chlebek bananowy Sophie Dahl

"Apetyczna panna Dahl”, Sophie Dahl, to wspaniała książka kucharska, zawierająca 100 prostych i niskokalorycznych przepisów. Sophie karierę zaczynała jako modelka, która nosząc rozmiar 42 współpracowała z największymi kreatorami mody, a jej zdjęcie, promujące perfumy Opium przeszło do historii. Autorka jest wnuczką słynnego brytyjskiego bajkopisarza Roalda Dahl’a, autora m.in.: „Charlie i fabryka czekolady”. Program Sophie Dahl pod tym samym tytułem cieszy się ogromną popularnością w kuchnia.tv. Jamie Oliver opisał książkę słowami „Czysta rozkosz!”. Trudno się z nim nie zgodzić.


      
Właśnie z tej książki pochodzi przepis na najlepsze ciasto bananowe - Banana bread.
Chlebek piekę raz w tygodniu późnym wieczorem, a następnego dnia zostają po nim tylko okruszki.
Jest bardzo łatwy w przygotowaniu, wystarczy widelec i miska.
Sekretem tego ciasta są banany, które im bardziej dojrzałe tym ciasto słodsze.


Składniki:
4 bardzo dojrzałe banany
150 g brązowego cukru
1 jajko, rozbełtane
75 g miękkiego masła
1 cukier waniliowy
170 g mąki
szczypta soli
1 łyżeczka sody








Piekarnik nagrzać do 180 st C.
Podłużną formę o długości 23 cm posmarować masłem i posypać tartą bułką lub mąką.
Banany rozgnieść widelcem, połączyć z cukrem, jajkiem, masłem i wanilią.
Mąkę wymieszać z solą i sodą i dodać do bananów. Dokładnie wymieszać.
Wlać do formy, wstawić do piekarnika i piec godzinę.
Po upieczeniu ostudzić w formie.




Muffinki z jabłkami i orzechową posypką

Uwielbiam takie telefony:
- Jesteście w domu? To wpadniemy za pół godziny.
Zazwyczaj nie wiem za co się złapać, za stos zabawek na środku salonu, za odkurzacz( bo tylko ktoś kto ma całorocznie lniejącego psa rozumie, że nawet jeśli poodkurza się rano to i tak wieczorem psia sierść przyczepia się do skarpetek) czy za pełen zlew talerzy który zapełnia się kilka razy dziennie.
Jedno wiem na pewno, zdążę zrobić muffinki! 

Tym razem padło na muffinki z jabłkami z korzenną nutą i posypką z orzechów.
Autorem przepisu  jest dorotus74.




Składniki na 12 muffinek:

  • 1,5 szklanki mąki pszennej
  • 0,5 szklanki mąki razowej
  • pół szklanki jasnego brązowego cukru
  • 1 płaska łyżka przyprawy korzennej do piernika
  • szczypta soli
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1,5 łyżeczki sody oczyszczonej
  • pół szklanki mleka
  • pół szklanki jogurtu naturalnego (lub maślanki)
  • 3 łyżki roztopionego masła (około 45 g)
  • 1 jajko
  • 3 średniej wielkości jabłka, obrane i pokrojone w kostkę

Na posypkę:

  • 1 garść posiekanych drobno orzechów włoskich
  • kilka łyżek cukru demerara


W jednym naczyniu wymieszać składniki sypkie, w drugim płynne. Połączyć zawartość obu naczyń, wymieszać, ale z grubsza, dodając jabłka. Ciasto nałożyć do foremek na muffinki do 3/4 ich wysokości (nakładałam prawie pełne), z wierzchu posypać orzechami i cukrem demerara.

Piec około 20 - 25 minut w temperaturze 190ºC. Studzić na kratce.