sobota, 20 września 2014

Powidła śliwkowe


 




  




Moje ulubione powidła. 
Niezastąpione do pleśniaka czy świeżej bułki z plastrem białego sera.
Pięć kilogramów śliwek, trzy dni po trzy godziny wolnego gotowania i mam kilka słoiczków na zimę.

Śliwki myjemy, przepoławiamy i usuwamy pestki. Przesypujemy do garnka z grubym dnem i ogrzewamy bez pokrywki na małym ogniu, od czasu do czasu mieszając, dokładnie szurając o dno drewnianą łopatką.
Trzymamy na małym ogniu około trzech godzin. Po tym czasie śliwki rozpadają się  i w znacznym stopniu zagęszczają. Wyłączamy ogrzewanie i pozostawiamy do całkowitego ostudzenia, bez przykrycia, najlepiej na całą noc. Tak samo postępujemy drugiego i trzeciego dnia, mieszając coraz częściej.
Jeśli jest potrzeba pod koniec gotowania dajemy cukier, najlepiej partiami i próbujemy smak powideł, czy już są wystarczająco słodkie ( ja nie dodaję).
Powidła są gotowe gdy płatami spadają z łyżki.
Gorące powidła przekładamy do wyparzonych słoików, zamykamy i odwracamy do góry dnem. Po 5 minutach odwracamy i po całkowitym wystudzeniu przenosimy w chłodne miejsce.
Smacznego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz