Dla mnie to ciasto to wspomnienie z dzieciństwa, takie piekła moja babcia.
Piekę je po północy, by rano zabrać zebrę na działkę.
Iwo zjada kolejny kawałek, pomiędzy szukaniem szyszek i zbieraniem patyków.
Patrzę na niego... i widzę siebie wiele lat temu, jak biegam z siostrą u babci w ogródku, pomiędzy śliwami i malwami. A babcia siedzi pod gruszą i nuci " w moim ogrodzie zakwitła róża..." albo "Rozkwitają pąki białych róż..." a my śpiewamy z nią, jeszcze nie rozumiejąc jak smutne są te piosenki.
Piosenki mojego dzieciństwa, nie te wesołe których uczyła nas mama, tylko te smutne babcine, pamiętam do dziś.
To ciasto też jest babcine, niby zwykłe... ale nie dla mnie.
Zebra
Składniki:
2,5 szklanki mąki + 2 łyżki
1 szklanka cukru
1 szklanka oleju
5 jajek
1 szklanka wody gazowanej (oranżada , sprite)
2 łyżki kakao
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 cukier wanilinowy (małe opakowanie)
Do miksera wrzucić jajka, cukier i cukier wanilinowy i chwilę miksować. Następnie dolać szklankę oleju i szklankę czegoś gazowanego (woda, oranżada, sprite), zmniejszyć obroty i miksować dalej. W dalszej kolejności dodać mąkę (2,5 szklanki) i proszek do pieczenia. Jak już składniki się ładnie połączą, podzielić masę na dwie w miarę równe części. Do jednej dodać 2 łyżki kakao, do drugiej 2 łyżki mąki.
Spód blachy tortowej (moja ma średnicę
25 cm) wykłożyć papierem do pieczenia, a boki posmarować tłuszczem i
obsypać bułką tartą. Ciasto wylewać na środek tortownicy po 3 łyżki na
przemian jasnego i ciemnego, aż do wyczerpania masy.
Piec ok. 45-50 minut w temperaturze 180 stopni.
Smacznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz