Kolejny weekend spędzony na działce, tym razem w towarzystwie dosyć dynamicznej pogody.
Nie zabrakło czasu na lenistwo w hamaku, na grę w piłkę czy karty do późnej nocy.
Zabrakło słońca i kilku stopni więcej na termometrze, pierwszy dzień był wymarzony, później tylko gorzej.
Takie to polskie lato właśnie, w kaloszach i swetrach.
Na szczęście to co przeszkadza mi, absolutnie nie przeszkadza dzieciom. Grunt to dobre towarzystwo i szczelne kalosze.
Iwo miał okazję przekonać się jak będzie wyglądała nauka w szkole, gdy siostra z sąsiadką postanowiły go pouczyć... cały dzień przygotowywały materiały dydaktyczne, by następnego dnia rozpocząć naukę:
- Iwo przerysuj te kształty na swoją kartkę,
- przeczytam opowiadanie a ty odpowiesz na pytania,
- chyba nie chcesz stracić na to godziny,
- Iwo, zrozum że pisanie to nie tylko zabawa ale też nauka, itp.
Iwo siedział jak zaczarowany, wpatrywał się w dziewczyny i naprawdę się starał... przez 10 minut, po czym stwierdził że pójdzie postrzelać z pistoletu na wodę.
Ale rozumiem dziewczyny, kiedyś też chciałam być nauczycielką... ale nie czterolatka.
Zrobiliśmy jak co roku wianek z kwiatów przyniesionych ze spaceru, udało się nam znaleźć nawet kilka niezapominajek nad rzeką.
- Mamo czy mogę wchodzić do kałuży?
- Możesz, tylko...
Za późno.
Trzy pary mokrych spodni na dzień. Ale jaka zabawa.
Lepsze wesołe umorusane dziecko, niż czyściutkie i smutne. Prawda?