To był zdecydowanie ciężki tydzień.
Słyszałam oczywiście o istnieniu rota wirusa, ale myślałam że skoro dziecko zaszczepione to nie powinno to jego dotyczyć. Myliłam się, choć ponoć po szczepieniu też można zachorować, ale lżej się chorobę przechodzi. Jeśli to było lżej, to nawet nie chcę sobie wyobrażać jak może być jeszcze gorzej. Godziny przesiedziane w toalecie i w nocy i w dzień, litry niedobrych płynów do picia (z którymi ja bym miała problem a co dopiero czterolatek), pralka chodząca na okrągło... oj działo się.
Nieśmiało zaczynamy wychodzić z domu (ale tylko blisko, by w razie potrzeby zdążyć do toalety ;-)) i jeść coś więcej niż bułki i ryż.
Dziś piękna pogoda, 20 stopni na termometrze, idziemy więc na krótki spacer i szukamy wiosny.
Nie musimy długo szukać, wszystkie krzaczki wypuszczają pączki, na ogródku kwitną fiołki, ale i tak królową zostaje osiedlowa magnolia.
Mam cichą nadzieję że to koniec chorób aż do jesieni. Limit został wyczerpany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz